przez Siwa88 » poniedziałek, 3 sierpnia 2015, 12:57
Widzę, że temat wciąż żyje. Historia rozwinęła się i zwinęła na długo przed końcem roku szkolnego. Za Waszą radą poszłam do dyrektora i opowiedziałam o całej sytuacji. Spotkaliśmy się w piątkę: rodzice, dyrektor, ja i pedagog szkolna. Przygotowałam sobie wszystkie sprawdziany, oceny i informacje odnośnie postępów ucznia w nauce, żeby mieć "podkładkę" do rozmów. Było bardzo niemiło, bo rodzice zarzucali mi brak wiedzy i doświadczenia (nie ukrywam, że jestem młodą nauczycielką). Na szczęście dyrektor i pedagog byli po mojej stronie i krok po kroku wytłumaczyli rodzicom, że nie mają racji. Nie rozstaliśmy się w przyjaźni, ale rodzice dostali jasny sygnał, że w ten sposób wiele nie zwojują, a do tego ich działania odbijają się na dziecku, które na ich życzenie i za ich przyzwoleniem narobi sobie zaległości.
Nie mogę powiedzieć, żeby stosunek rodziców do mnie zmienił się na lepsze, ale zrozumieli, że krzywdzą swoje dziecko. Trochę przystopowali i uczeń pogodził się z koniecznością robienia zadań domowych i pracy samodzielnej. Być może wyciągną wnioski na przyszłość.
Chłopak poszedł do gimnazjum i teraz ktoś inny będzie miał przyjemność go uczyć (nie pisze tego ironicznie: chłopak jest zdolny i inteligentny, niestety powiela nieciekawe i roszczeniowe wzorce). Może nowy nauczyciel bardziej przypadnie rodzicom do gustu...? Ja jestem bogatsza o to doświadczenie.